poniedziałek, 17 listopada 2008

Wakacje życia- Filip i spółka- część I- Tuż przed

W tak pieknych okolicznościach przyrody... i niepowtarzalnej...siedzą, nic nie robią, czasem ktoś papierosa zapali, nic się nie dzieje...zupełnie jak na tym blogu ]:-> Ale już przyszła pora, żeby to zmienić, oczywiście wpłyneły na to pewne okoliczności.. :)

Czas nadrobić zaległości. Za tydzień minie miesiąc od przyjazdu Filipa do Tokyo, a od tego czasu tyle się działo :)
Cały miesiąc przygotowań do wakacji minął oczywiście błyskawicznie. W sobotni ranek szanowny małżonek wyjechał po swojego przyjaciela na lotnisko, co by już bez przygód trafił we właściwe miejsce. I tak zaczęły sie WAKACJE NASZEGO ŻYCIA :)
W końcu w godzinach popołudniowych dotarli do naszego mieszkanka, oczywiście opowieści o odwołanym locie, podroży taksówką z jednego lotniska w Londynie na drugie i nadbagażu nie było końca, by w chwile potem okazało się, że mamy 4 kg cukierków mieszanki Wedlowskiej, 4 ogromne pudelka pstasiego mleczka, 5 tubek pasty do zebów (zaznaczam, że poprosiłam o jedną :), które suma sumarów ważyły chyba 10 kg a więc i cały nadbagaż :) Szybki przegląd polskich slodyczy i możemy iść na obiad, którego oczywiście niewiele zjadłam, najedzona czekoladkami.
Pierwszym daniem dla Filipa w Japonii było Tonkatsu- rodzaj kotleta schabowego w panierce a'la KFC smażony w wysokim oleju, podawany z posiekaną kapustą i oczywiście sosem sojowym- poprostu OISHI.



Plan na sobotę był następujący, zjeść coś japońskiego-zaliczone patrz wyżej, zrobić runde po mieście-zaliczone patrz niżej, zrobić rundę po sklepach- patrz jeszcze niżej, przypadkiem zobczyć coś nowego- patrz dużo poniżej oraz spakować się albo przepakować i przygotować się albo odpocząć przed podróżą do Tajlandii :)





Powyżej ukryte w zegarze cymbałki i ich dj-eje :)

To tyle na dziś, ciekawe czy zdążyłam ;) Jutro częśc druga i nie ostatnia. Trzymajcie kciuki, może się uda!

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kiszonej nie przywiózł??

Anonimowy pisze...

No nie!!! To ja sie wygodnie w fotelu usadziłam, kawkę zaparzyłam i na długie czytanie się przygotowałam, ciekawa zdjęć z Tajlandii niezmiernie, a tu brutalnie koniec posta mnie zaskoczył. Ja protestuję, protestuję!!!

Enimre pisze...

He he, ano nie przywiózł :) Niestety rywalizacja jest rywalizacją i nie liczy sie jakość a ilość :) tym razem 1:0 dla Skooota ;) Ale dzisiaj się poprawie. Pozdrowienia

Anonimowy pisze...

Ej no ile można czekać na te opisy kolezanko.Zdjęcia dawno obejrzane a infa brak!!!Jak wam sie udał do tej tajlandii wyjechać?wize wam zmienili?Pozdrówka

Anonimowy pisze...

Acha to ja Magda napisałam

Enimre pisze...

:) No dziewczyny, post sie juz napisal...i jest dluuuugggiii, ale jak przyszlo do wybierania zdjecia to uzbieralo sie ich nadto :) Wiec teraz musi nastapic twarda selekcja, byc moze dzis sie zmobilizuje :)