niedziela, 3 sierpnia 2008

Fall in love island, birthday party i leniwa niedziela...

Tym razem mało pisania, a za to w zamian dużo zdjęć :)

Tradycyjna polska jajeczniczka na boczku, czyli to co Grzesiek lubi najbardziej.




Hakkeijima island- Sea paradise- Yokohama



Blue Fall- czyli to na co nie odważyliśmy się pójść- wieża przeciążeniowa- od samego patrzenia jak siedzenie spada z samej góry na dół w ciągu 2 sekund robiło się niedobrze.




Jeszcze tylko bilety i można korzystać z atrakcji wyspy :)



Pierwszy cel oczywiście Dolphin Fantasy



No co? Delfin to ssak w końcu tez musi jakoś załatwiać swoje potrzeby ;)



Niesamowite spojrzenie prosto w oczy - delfin Białucha po raz pierwszy, ale nie ostatni.





Po delfinarium czas na przejażdzkę dziką rzeką, no i niestety aparat musieliśmy szczelnie schować, naszczęście, bo niewiele by z niego zostało.. :)








Niestety przez długą kolejkę w Aqua ride nie zdążyliśmy na karmienie fok :( które dalej koczowały pod barierką w oczekiwaniu na jakąś rybkę.



Cmok od ogromnego morsa!



Aqua Museum- oj było na co popatrzeć..



Przeogromna kopuła chyba z wszystkimi możliwymi gatunkami morskimi





I pomyśleć, że małżowi smakują kraby- fota nie najlepsza, ale musiałam to pokazać! Ochyda..



Oko w oko z rekinem





W oczekiwaniu na Marine Mammals Show opracowaliśmy dalszą trasę..



Podjedliśmy trochę..



Aż tu nie wiadomo skąd wyskoczyła foka na podest...



Poryczała chwilę..



I zawinęła się spowrotem :)



Oficjalne rozpoczęcie



Jako pierwsze wystąpiły panie foki, które nie omieszkały pobić brawo dla tak licznej widowni :)




Jednak chyba największą furorę zrobił... no właśnie nie wiem co, coś między morsem a chyba foką włochatą :) Poprostu pocieszny!



Pozycja na "Ciocia przesadzasz.. jakby to powiedział mój chrześniak :)



No dobra, ja też Ciebie Kocham, ale..



nie moge już ciebie słuchać ;)



Kolejny występ to pływanie synchroniczne w kategori czwórkowej- dwie kobiety i dwa białuchy :)







Całkiem nieźle im te synchrony wyszły..



Zwłaszcza, że w głowach to one za dużo nie miały :)



Ale za to kulturalnie się pożegnały... :)



..By do akacji mogły wkroczyć delfiny!










Tu po zakończeniu show załapaliśmy się na karmienie pelikanów.. chyba nie trudno zgadnąć, który tym razem się najadł :)



A tu z serii "Hej to bylo dla mnie..?!"



No i w końcu dotarliśmy do najbardziej atrakcyjnego miejsca Fureai Lagoon, czyli ssaki morskie na żywo. Niestety tym razem nie popływaliśmy z delfinami, bo iee wakarimasen, czyli nie rozumiem po japońsku... :( ale już napewno wiemy, że tam wracamy z naszą tłumaczką Atsuko :) i wtedy już nie odpuścimy tego tematu.





A tu fota dla tych co myślą, że Bagienka nie da rady przytyć ;)





No i czas na ostatnią atrakcję tego dnia Surt Coaster!!



Zdjęcie przed przejażdżką..



Zdjęcie po przejażdzce... szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia mężowi tuż po... oj jeszcze chwila tam w górze i źle by sie skończyło :)


Ostatnia fota na tle Aquarium i czas na nas, wkońcu trzeba jeszcze wrocić do domku i wyszykować się na imprezkę :)



A przywitanie było miłe, nawet bardzo i do tego smaczności!





Prezent od Atsuko :)




Dwoje solenizantów i Polish girl, czyli Terje, Ja i Atsuko :)
trio norwesko-japonsko-polskie



Mężuś i jego kochanka Asahi ;) singiel polski, ale nie dosłownie :)



Florian z narzeczoną, czyli para francusko-japońska



Terje, yyy, Tom :) czyli trio norwesko- japońsko-norweskie



Ai (miłość) z narzeczonym Henrickiem, para japońsko-szewdzka :)



I Terje junior, czyli poprostu dinozuar...



...który chyba mnie polubił!!




Ps. Dziękuję tym co pamiętali i tym, którzy zapomnieli też, w końcu mnie też się zdarzało ;)

Brak komentarzy: